Zacznijmy od tego, że chcę złożyć skargę - nie podoba mi się ilość komentarzy pod poprzednimi postami, liczę na poprawę. Dalej chcę Wam powiedzieć, że cieszę się z Waszego entuzjazmu, ale ni potrafię pisać pod presją, przykro mi, ale nie potrafię wyczarować wena na poczekaniu. Trzecą rzeczą jest to, że nie wepchnę Was wszystkich do jednego rozdziału, bo nam się przeludnienie zrobi, Wy się nie martwcie, każde z Was ma zarezerwowane miejsce w tym opowiadaniu :) A tak na marginesie mam niespodziankę dla Neon Muffin, ale aby ja odkryć, trzeba wszystko przeczytać do końca :D Endżoj kociaki :
*****
Siedziałam na zimnej, drewnianej podłodze. Jedną ręką trzymałam lód owinięty w kawałek jakiejś koszulki i przyciskałam go do rany na czole, a drugą rękę zaciskałam na koszulce Amber, która przemywała mi otwartą ranę w nodze. Starałam się nie krzyczeć, ale ból był tak potworny ...
- Naprawdę nieźle oberwałaś. - powiedział Gerard, któremu Frank owijał skręcony nadgarstek bandażem.
- Tak? Nie zauważyłam! - warknęłam w stronę czerwonowłosego. W tym momencie przeklinałam samą siebie, za to, że zawsze chciałam walczyć u boku killjoysów, być jednym z nich.
- Te draki to zwykłe kurwy. Przychodzą, zabijają cię i nawet nie zdążysz zauważyć jak sprowadzą do twojej kryjówki tego skurwiela Korse, a on powybija wszystkich twoich przyjaciół. - jęknęła Adrenaline z pogardą w głosie.
- Zgadzam się z tobą w stu procentach. - powiedziała z uznaniem Amber, a ja syknęłam z bólu. - Przepraszam, ale to konieczne. - powiedziała patrząc na zakrwawioną chustkę i krzywiąc się. Pokiwałam jedynie głową, nic więcej nie mogłam z siebie wydusić.
- Wie ktoś, gdzie jest Mikey? - spytał ni stąd ni zowąd Fun. Gerard wzruszył ramionami, a ja spojrzałam na niego z niedowierzaniem.
- Przecież posłałam cię do niego, żebyś poszedł sprawdzić co z nim! - wrzasnęłam w jego stronę. Teraz nawet ból przeszywający moją nogę nie mógł równać się z tym, co w tej chwili czułam.
- Poszedłem tam i zaprowadziłem go do jego pokoju. Potem zostawiłem go tam i przysłałem do niego Adele. Pewnie siedzą tam razem i rozmawiają, nie ma się czym przejmować.
Po jego słowach temat Mikeya znikł i to mnie bolało. Nikt nie wiedział, gdzie on się podziewał, ale i nikt się nim nie przejął. Amber owinęła moją nogę bandażem.
- Ale przynajmniej udało nam się ich wszystkich zlikwidować. - przerwała ciszę Stevie.
- I każdy przeżył. - dodała Eternity przyklejając sobie plaster do ramienia. Westchnęłam, a mój wzrok skierował się na ucieszoną brunetkę, która bardzo zdecydowanie szła w naszą stronę.
- I jak tam po walce? - spytała, po czym spojrzała na każde z nas z osobna.
- Nie jest źle. - powiedział Fun i podniósł się do pozycji stojącej. - Na szczęście już po wszystkim. Oczywiście nie obyło się bez większych i mniejszych ran, ale wszyscy są w miarę cali. - zauważyłam, że Stevie jakoś dziwnie patrzy się na bruneta, który w tej chwili ściągał kurtkę. Rzuciłam w nią rolką bandaża i tym oto sposobem ocuciłam ją.
- Co to miało znaczyć? - spytała patrząc na mnie jak zbity pies.
- Chciałam zobaczyć twoją minę. - wyjaśniłam i zaśmiałam się.
- Skończone. - powiedziała Amber spoglądając raz na mnie, raz na Stevie. - Powinno się dobrze goić.
- Zobaczymy ... - stwierdziłam dotykając palcem wskazującym bandaż w miejscu, gdzie zaczynała się przebijać maleńka czerwona kropeczka. - Coś czuję, że będzie przeciekał. - zdiagnozowałam. Faktycznie, krew z rany lała się jak oszalała, ale nie sądziłam, że po opatrzeniu jej noga będzie nadal krwawić.
- Żebyś nam tu tylko powodzi nie zrobiła. - zaśmiał się Gerard, po czym został kopnięty w plecy z trampka Amber.
-To nie jest zabawne, świrze. - prychnęła granatowowłosa.
- Ona ma rację. Rana wyglądała na dość poważną. - powiedziała Stevie patrząc na mnie ze współczuciem.
- Poważna, to jest rana Mikeya. - powiedziała nagle nieznana mi brunetka. - Ty musisz być Alice? - powiedziała patrząc na mnie. Pokiwałam głową. - Ja jestem Chemical House, dla przyjaciół Kate. - przedstawiła się. - Mikey ciągle o tobie gada i...
- Mówił coś o mnie?
- No przecież ci mówię.
- A co mówił? - dopytywałam się.
- No, że jesteś nowa i, że świetnie się z tobą pije. - zaśmiała się.
- Dobra, dobra, lepiej idź sprawdzić co u niego. - powiedziała Stevie i uśmiechnęła się. Amber pomogła mi wstać i podała dwie kule. Jak na razie lepiej, żebym nie chodziła bez nich.
- Musi cholernie boleć. - skrzywił się Frank.
- I to jeszcze jak, ale na szczęście jestem dość odporna na ból. - odparłam wspierając się na kulach.
*****
Usiadłam na łóżku i po raz kolejny spojrzałam na śpiącego Kobrę. Kule po cichu oparłam o ścianę i uśmiechnęłam się. Tak słodko wyglądał, kiedy spał. Lekko przymknięte oczy, gładkie rysy twarzy, poczochrane włosy, jednak było coś co mąciło ten obraz, grymas bólu wymalowany na ustach. Widać było, że cierpiał i przez to aż serce się krajało. Delikatnie odchyliłam kołdrę i spojrzałam na ramię grubo owinięte bandażem. Strzał przeszył jego rękę na wylot. Poruszył się niespokojnie,
- Cichutko, już wszystko dobrze. - szepnęłam i opatuliłam go kołdrą. Miałam dziwne wrażenie, że dobrze usłyszał moje słowa. Przewrócił się na drugi bok i syknął z bólu. No tak, ręka nie dawała mu nawet normalnie spać. Przerzucił się na plecy i powoli uchylił powieki.
- O, Alice, miło cię widzieć. - wymamrotał po cichu.
- Cieszę się, że nic ci się nie stało. Znaczy się ... z wyjątkiem tego ramienia. - wydukałam zdezorientowana.
- Wyliże się. Najważniejsze, że ty nie oberwałaś.
- A jednak. - powiedziałam i pokazałam mu zabandażowaną łydkę. - Jeden z nich mnie trafił, a chwilę później dostał w plecy od Caroline. Każą mi chodzić o kulach, ale może to nawet lepiej.
- Mnie każą leżeć w łóżku. Zgadnij, kto ma gorzej. - zaśmiał się cicho. Widziałam, że był wykończony. - Kurwa, jak to cholerstwo piecze! - powiedział trochę żywiej. - Adele posmarowała mi ranę jakimś badziewiem na szybsze gojenie, czy coś, ale jak to ma tak boleć, to ja dziękuję.
- Spokojnie, poboli i przestanie. - powiedziałam kojącym tonem.
- Nie wytrzymam. - stwierdził, a na jego twarzy pojawił się grymas cierpienia. Było mi go strasznie szkoda. Z drugiej strony przy nim zapominałam o swoim bólu w nodze. - Jezu, jaki ja jestem samolubny, ciebie pewnie boli nie mniej.
- Jakoś to będzie. I ile masz tak leżeć?
- Dopóki rana nie zacznie się ładnie goić. - stwierdził. - Jak na razie nie mogę nawet ruszyć ręką.- skrzywiłam się nieco.Wyobraziłam sobie, co czuje w tej chwili Kobra. Przeszywający ból, który z każdym ruchem daje wrażenie bombardującego. Spuściłam głowę i poczułam, jak czyjaś ciepła dłoń zaciska się na moich palcach.
- Będzie dobrze ...
*****
Frankie`s point view
Patrzyłem na skupioną minę blondynki, która przemywała mi kolejne rany. Wszyscy już rozeszli się do swoich pokoi, a ona została specjalnie, żeby się mną zająć. Zawsze była jakaś taka opiekuńcza w stosunku do mnie, choć może tylko mi się zdaje... Jej zimne palce błądziły wacikiem po moich ranach zostawiając za sobą szczypiący ślad. Spojrzała się na mnie i uśmiechnęła lekko, po czym wróciła do swojego zajęcia. Odkąd ją poznałem była strasznie rozmowną osóbką, teraz jednak milczała, jakby przyjemność sprawiało jej zadawanie mi bólu, choć może nie o to chodziło? Poczułem dziwne mrowienie w karku, nigdy jeszcze nie doznałem takiego odczucia. Wolną ręką przeczesałem włosy, a nasze spojrzenia znów się spotkały.
- Kosmyk ci się zawinął. - powiedziała lekko, a jej dłoń skierowała się na czubek mojej głowy. Na twarz opadło mi kilka czarnych włosów, a ona delikatnie odsunęła je na bok, jednak potem nie cofnęła ręki, schowała kosmyk za moje ucho, a jej palce powędrowały do mojej szczęki. Delikatnie się do mnie przybliżyła, a ja jakoś nie opierałem się jej. Ciągle tkwiłem w jednej pozycji jakby nie wiedząc co robić dalej. Ale ja przecież dobrze wiedziałem, coś w mojej głowie szeptało "przybliż się do niej, jeszcze bardziej, przecież tego chcesz..." a ja spokojnie wykonywałem rozkazy i już po chwili nasze usta spotkały się. Najpierw pocałunki były nieśmiałe, jakby nie pewne, potem jednak przekonywaliśmy się, że z każdą sekundą chcemy więcej. Nigdy nie patrzyłem na nią przez ten pryzmat. To prawda, zdarzyło nam się wylądować razem w łóżku, ale to było coś więcej, coś nieopisanego dotąd w żadnej z moich historii. Nasze języki splotły się w jakimś szalonym, nieokreślonym tańcu, moje dłonie błądziły po jej ciele i wtedy odpiąłem jeden z guzików jej fioletowej, flanelowej koszuli i odpinałem następne, jeden po drugim, aż do końca. Pod spodem miała jeszcze top, więc i on szybko stał się dekoracją na drewnianej podłodze, ja w tym czasie również straciłem górną część ubrania. Nie przerywaliśmy łapczywych pocałunków, jakby to były ostatnie chwile naszego życia, jakby od nich zależała nasza przyszłość. Na ślepo odszukała mój pasek i sprawnie go odpięła, a suwak powędrował w dół. Oboje dobrze wiedzieliśmy co będzie dalej i chyba oboje tego pragnęliśmy w tamtej chwili najbardziej.
7 komentarze:
Mrrr, robi się coraz goręcej. ;)
Kiedy możemy spodziewać się next?
xo, pixy
Robi się coraz ciekawsze :) Czekam na nexta i na mnie :]
mrr, ciekawe ;) no no, ja prawie cierpliwie czekam na moją postać i rozumiem, że nie możesz wszystkich na raz dać, bo tam chyba do ciebie się zgłosiło około 40 osób, więc tego no... no i czekam na kolejny rozdział!!!
JESTEM BRUNETKĄ? O.O
Nie wiedziałam XD Myślałam, że Ci napisałam, że House ma czerwone włosy XD Jakbyś mogła to mnie kiedyś przefarbuj :P Chyba, że to będzie zbyt duży kłopot :D
Ale mimo wszystko dziękuję za upchnięcie mnie do rozdziału :*
Więc, 5 jest boska :] Bardzo podoba mi się styl twojego pisania. Jest taki ashdgkjhsgd! <3 Nawet nie wiem, jak go dokładnie opisać XD
No, ale... Rozdział jak już wspomniałam cudny, także czekam na kolejny i mam nadzieję, że niedługo się pojawi XD
pozdrawiam [pull-this-pin.blog.onet.pl]
Dobra Alice moja kochana prawdziwa Murder Scene:
zakładam konto specjalnie dla Ciebie, abym mogła skomentować to jakże zacne i cudowne ff
naprawdę, kocham i czytam kżdy odc, a na kolejne czekam z niecierpiwością, a ej no Nancy o końcówke jest zazdrosna noooo ;P
ale mniejsza, nie mam humoru na długe i mądre komentarze, więc napiszę tylko tyle, że baaaaardzo mi się to podoba i czekam na wicej <3
ALICEE!!! brak mi słów! kocham cię!! i twoje opowiadanie! <3 i ta końcówka! GEES!! *_________* wybywam wyczekiwać na next'a <3
neon muffin
Ko-cham-cię. wielbię opowiadanie i absolutnie rozumiem twoją niemożność wbicia wszystkich, musimy grzecznie czekac na swoją kolej :P
czekam na nextaaa <3
NoName
Prześlij komentarz