Ekhem, robimy mały przeskok w czasie, ale chciałam się dopasować do Halloween. Mam nadzieję, że nie macie mi tego za złe. Pytałam Was o przebrania, ale wszystkich wepchnę dopiero w Halloweenowej siódemeczce. Od razu muszę przyznać, że jesteście niesamowicie kreatywne i szczerze mówiąc zaimponowałyście mi. Oczywiście najbardziej podobały mi się (nie chcąc nikogo faworyzować) Grell Sutcliffe, Monster Cookie w wydaniu zombie i Samara, która mnie przeraża. Miłego czytania i endżoj i w ogóle...
*****
Miesiąc później
- Moi drodzy, zacznijmy od tego, że nieco rozleniwiliście się od czasu ostatniego ataku. Nie podoba nam się to. Rozumiemy, że wielu z Was doznało poważnych uszkodzeń kończyn, ale już się z tego wylizaliście, więc chyba pora wziąć się do roboty! - głos Ray`a odbijał się od kolorowych ścian. - Poznaliśmy się, wiemy kto, jak się nazywa, więc na integrację już nie zwalicie. - zaśmiał się. - Postanowiliśmy wprowadzić grafik mówiący o tym, kiedy i gdzie znajdują się lekcje obowiązkowe, a kiedy dodatkowe. Ponieważ Kobra jeszcze nie doszedł do siebie, wszystkie jego lekcje będziemy przejmować w określonej kolejności. Frank, Gerard i ja. Co więcej... - poczułam lekkie szturchnięcie w ramię i spojrzałam do góry. Stała nade mną Sid i uśmiechała się dyskretnie wskazując palcem na całującą się w kącie parę. W tych dwóch osobach rozpoznałam Stephanie i Joh. Słodko tak razem wyglądali, ale wstydu nie mieli za grosz.
Joh był najlepszym kumplem Kobry, który przez ostatni miesiąc nie robił nic poza spaniem, czytaniem komiksów, jedzeniem i piciem kawy. Kindy strasznie się nim przejmował, pomimo, że dobry humor nie opuszczał Mikeya na krok. Już kilka razy był na stołówce, co nie zawsze kończyło się zbyt dobrze. Chłopcy wszędzie ze sobą chodzą, jeśli w przypadku Kobry można mówić o chodzeniu.
- ...ale nie tylko dlatego. Jest jeszcze jeden powód. Otóż nasz ukochany Fun Ghoul obchodzi w to Halloween swoje dwudzieste pierwsze urodziny! Oczko kochani, oczko! To właśnie on wpadł na to, żeby zrobić świąteczną imprezę połączoną z kinder party. - salę ogarnął szmer pojedynczych śmiechów. - Impreza oczywiście odbędzie się z 31 na 1, przebrania obowiązkowe! - kiedy Jet coś ogłaszał na apelach, to kojarzył mi się z Dumbledorem ze starych książek mojej mamy. Opowiadały one o wybitnym czarodzieju, który myśląc, że jest zupełnie normalnym nastolatkiem trafia do szkoły magii. Jak na stare książki, to dość ciekawa historia.
- Koniec tego ględzenia. Impreza jest za tydzień bla, bla, bla. Temat skończony. Dziś pieczę w kuchni obejmują Jelly Killer - zielono-włosa wstała i przeszłą na bok. - Planetary Child i Murder Scene. - tego najbardziej się obawiałam, że dadzą mi dyżur w kuchni, jednak razem z Nadine posłusznie przeszłyśmy na bok i kiedy dołączyłyśmy do Thief zaczęłyśmy dyskutować na temat tego, co zaserwujemy reszcie.
*****
Stałam nad patelnią i gapiłam się na naleśnika, który powoli zaczynał nabierać rumieńców.
- Dobra dziewczyny, przyznać się, który z killjoysów wam się najbardziej podoba. - zagaiła Neon Angel, która przyszła nam trochę potowarzyszyć w kuchni.
- Fun Ghoul. Słodki jest. - zaczęła Nadine i zaśmiała się.
- Dokładnie. - skwitowała Thief krojąc jabłka.
- A ty, Alice, jak myślisz, który jest najlepszy? - dopytywała się Victoria.
- Jakby się tak zastanowić, to chyba Kobra. - Angel zakrztusiła się jabłkiem, które ze smakiem wcinała.
- Pojebał cię? - ta to była bezpośrednia. - Mikey? Przecież on jest ... fuj. - dokończyła z obrzydzeniem.
- Wcale nie jest taki zły. - stwierdziła po namyśle Jelly.
- Dziwne jesteście. Idę stąd. - stwierdziła Victoria zeskakując z blatu na którym siedziała.
- Papa, ja cię nie zatrzymuję. - powiedziałam ze śmiechem na ustach. Dobrze wiedziałam, że Angel i Mikes mają ze sobą na pieńku od dłuższego czasu.
- A tobie, Victoria, kto się podoba? - spytała z odrobiną ironii w głosie Thief.
- Ja osobiście wolę Gerarda. - stwierdziła z powrotem siadając na blacie. Umiejętnie przerzuciłam naleśnika na drugą stronę i oparłam się o lodówkę.
- Wystartuj do niego. Z tego, co wiem, jest zupełnie wolny. - stwierdziłam biorąc do ręki garść malin i wkładając sobie jedną z nich do ust wróciłam do obserwowania ciasta.
- No chyba ci się w głowie poprzewracało, i co, miałabym tak po prostu do niego podejść i co powiedzieć? "Hej, kocham cię!" - zaśmiała się.
- Aż tak? - spytała ni stąd ni zowąd Planetary.
- Co aż tak?
- Aż tak ci się podoba, że jesteś w stanie powiedzieć, że go kochasz?
- Niee, no coś ty, tak mi się powiedziało. - wyjaśniła Angel, ale chyba nikt jej jakoś nie uwierzył.
*****
- Alice, błagam cię, powiedz, że to nie ty robiłaś te naleśniki, bo będziesz mi takie musiała smażyć codziennie. - zaśmiała się Stevie wcinając czwartego już naleśnika z owocami i polewą czekoladową.
- Ja, ja. Przepis mojej świętej pamięci mamy. Ona wiedziała jak przyrządzić coś dobrego. - powiedziała biorąc kęsa ciasta do ust i nieświadomie brudząc sobie nos czekoladą. W tym momencie do jadalni wszedł Mikey, oczywiście w towarzystwie Kindy. Pomachałam mu ręką i wskazałam dwa wolne miejsca przy naszym stoliku. Jedno obok Mystic, a drugie obok Stevie, czyli naprzeciwko mnie. Joh usiadł obok Stephanie, a Mikey obok Neon. Spojrzałam na niego, a on cicho się zaśmiał.
- Masz czekoladę, o tu, na nosie. - powiedział przejeżdżając mi palcem po nosku. Nadal miał lewą rękę w temblaku, ale przynajmniej mógł chodzić po akademiku. Wzięłam talerz, nałożyłam na niego cztery naleśniki, polałam je czekoladą i podałam mu. Dobrze wiedziałam, że sam by sobie nie poradził. Blondyn podziękował mi i uśmiechnął się. Jezuu, jaki on ma uśmiech. W tym momencie się rozpłynęłam.
- Za co przebieracie się na Halloween? - przerwała ciszę Joanne. - Ja już mam strój.
- Serio, przecież apel na ten temat był jakąś godzinę temu. - zdziwił się Mikey.
- I co z tego? Będę Grell`em Sutcliffe`em. - powiedziała dumnie i uśmiechnęła się.
- Wow, wysoko mierzysz. - stwierdziłam przypominając sobie kilka odcinków anime.
- A ja będę gnijącą panną młodą, ot co. - powiedziała Dark Sun.
- A masz suknię ślubną? - spytała Joanne.
- Ano mam. Ale skąd, to już moja sprawa. - stwierdziła Kate.
- A ja się przebiorę za ... narzeczoną Frankensteina. - powiedziała Nancy uśmiechając się triumfalnie.
- Mogę też? Będziemy lesbijskimi narzeczonymi Frankensteina. - zaproponowała Neon.
- Może nie od razu lesbijskimi, dobrze? - upewniała się Amber.
- Okay, ale żeby potem nie było, że nie proponowałam. - zaśmiała się Stevie kończąc naleśnika. - A ty, Alice?
- A ja ... nie wiem. - stwierdziłam zamyślona.
- Możesz być jakąś postacią z bajki, tak jak ja. - powiedziała Kate i uśmiechnęła się w moją stronę. Mikey podniósł na mnie wzrok znad talerza, uniósł jedną brew i wrócił do jedzenia. Kiedy to zrobił nagle mnie olśniło.
- Sorry, ja muszę lecieć coś jeszcze przygotować, a ty kolego będziesz mi w tym potrzebny. - zwróciłam się do Mikeya zabierając mu naleśniki sprzed nosa. - Choć, zjesz po drodze. - dodałam, a chłopak nie miał wyjścia, powlókł się za mną z naleśnikiem w ręce.
- Możesz mi powiedzieć o co Ci chodzi? - spytał, a ja tylko przyspieszyłam kroku. - Ciebie na prawdę już nie boli ta noga ... - wywnioskował.
- Nie boli. I bardzo się z tego cieszę. - powiedziałam. - To istne czary. - dodałam i uśmiechnęłam się pod nosem.
- Ty naprawdę chcesz mi coś zrobić. Powiedz tylko, czy będzie bolało.
- Nie, nie będzie. Muszę tylko.. - nie dokończyłam zdania bo w mig znaleźliśmy się u drzwi mojego pokoju. - Wejdź, a ja zaraz wrócę. - powiedziałam podając blondynowi kluczyki. Sama zniknęłam za rogiem korytarza.
*****
Miesiąc później
- Moi drodzy, zacznijmy od tego, że nieco rozleniwiliście się od czasu ostatniego ataku. Nie podoba nam się to. Rozumiemy, że wielu z Was doznało poważnych uszkodzeń kończyn, ale już się z tego wylizaliście, więc chyba pora wziąć się do roboty! - głos Ray`a odbijał się od kolorowych ścian. - Poznaliśmy się, wiemy kto, jak się nazywa, więc na integrację już nie zwalicie. - zaśmiał się. - Postanowiliśmy wprowadzić grafik mówiący o tym, kiedy i gdzie znajdują się lekcje obowiązkowe, a kiedy dodatkowe. Ponieważ Kobra jeszcze nie doszedł do siebie, wszystkie jego lekcje będziemy przejmować w określonej kolejności. Frank, Gerard i ja. Co więcej... - poczułam lekkie szturchnięcie w ramię i spojrzałam do góry. Stała nade mną Sid i uśmiechała się dyskretnie wskazując palcem na całującą się w kącie parę. W tych dwóch osobach rozpoznałam Stephanie i Joh. Słodko tak razem wyglądali, ale wstydu nie mieli za grosz.
Joh był najlepszym kumplem Kobry, który przez ostatni miesiąc nie robił nic poza spaniem, czytaniem komiksów, jedzeniem i piciem kawy. Kindy strasznie się nim przejmował, pomimo, że dobry humor nie opuszczał Mikeya na krok. Już kilka razy był na stołówce, co nie zawsze kończyło się zbyt dobrze. Chłopcy wszędzie ze sobą chodzą, jeśli w przypadku Kobry można mówić o chodzeniu.
- ...ale nie tylko dlatego. Jest jeszcze jeden powód. Otóż nasz ukochany Fun Ghoul obchodzi w to Halloween swoje dwudzieste pierwsze urodziny! Oczko kochani, oczko! To właśnie on wpadł na to, żeby zrobić świąteczną imprezę połączoną z kinder party. - salę ogarnął szmer pojedynczych śmiechów. - Impreza oczywiście odbędzie się z 31 na 1, przebrania obowiązkowe! - kiedy Jet coś ogłaszał na apelach, to kojarzył mi się z Dumbledorem ze starych książek mojej mamy. Opowiadały one o wybitnym czarodzieju, który myśląc, że jest zupełnie normalnym nastolatkiem trafia do szkoły magii. Jak na stare książki, to dość ciekawa historia.
- Koniec tego ględzenia. Impreza jest za tydzień bla, bla, bla. Temat skończony. Dziś pieczę w kuchni obejmują Jelly Killer - zielono-włosa wstała i przeszłą na bok. - Planetary Child i Murder Scene. - tego najbardziej się obawiałam, że dadzą mi dyżur w kuchni, jednak razem z Nadine posłusznie przeszłyśmy na bok i kiedy dołączyłyśmy do Thief zaczęłyśmy dyskutować na temat tego, co zaserwujemy reszcie.
*****
Stałam nad patelnią i gapiłam się na naleśnika, który powoli zaczynał nabierać rumieńców.
- Dobra dziewczyny, przyznać się, który z killjoysów wam się najbardziej podoba. - zagaiła Neon Angel, która przyszła nam trochę potowarzyszyć w kuchni.
- Fun Ghoul. Słodki jest. - zaczęła Nadine i zaśmiała się.
- Dokładnie. - skwitowała Thief krojąc jabłka.
- A ty, Alice, jak myślisz, który jest najlepszy? - dopytywała się Victoria.
- Jakby się tak zastanowić, to chyba Kobra. - Angel zakrztusiła się jabłkiem, które ze smakiem wcinała.
- Pojebał cię? - ta to była bezpośrednia. - Mikey? Przecież on jest ... fuj. - dokończyła z obrzydzeniem.
- Wcale nie jest taki zły. - stwierdziła po namyśle Jelly.
- Dziwne jesteście. Idę stąd. - stwierdziła Victoria zeskakując z blatu na którym siedziała.
- Papa, ja cię nie zatrzymuję. - powiedziałam ze śmiechem na ustach. Dobrze wiedziałam, że Angel i Mikes mają ze sobą na pieńku od dłuższego czasu.
- A tobie, Victoria, kto się podoba? - spytała z odrobiną ironii w głosie Thief.
- Ja osobiście wolę Gerarda. - stwierdziła z powrotem siadając na blacie. Umiejętnie przerzuciłam naleśnika na drugą stronę i oparłam się o lodówkę.
- Wystartuj do niego. Z tego, co wiem, jest zupełnie wolny. - stwierdziłam biorąc do ręki garść malin i wkładając sobie jedną z nich do ust wróciłam do obserwowania ciasta.
- No chyba ci się w głowie poprzewracało, i co, miałabym tak po prostu do niego podejść i co powiedzieć? "Hej, kocham cię!" - zaśmiała się.
- Aż tak? - spytała ni stąd ni zowąd Planetary.
- Co aż tak?
- Aż tak ci się podoba, że jesteś w stanie powiedzieć, że go kochasz?
- Niee, no coś ty, tak mi się powiedziało. - wyjaśniła Angel, ale chyba nikt jej jakoś nie uwierzył.
*****
- Alice, błagam cię, powiedz, że to nie ty robiłaś te naleśniki, bo będziesz mi takie musiała smażyć codziennie. - zaśmiała się Stevie wcinając czwartego już naleśnika z owocami i polewą czekoladową.
- Ja, ja. Przepis mojej świętej pamięci mamy. Ona wiedziała jak przyrządzić coś dobrego. - powiedziała biorąc kęsa ciasta do ust i nieświadomie brudząc sobie nos czekoladą. W tym momencie do jadalni wszedł Mikey, oczywiście w towarzystwie Kindy. Pomachałam mu ręką i wskazałam dwa wolne miejsca przy naszym stoliku. Jedno obok Mystic, a drugie obok Stevie, czyli naprzeciwko mnie. Joh usiadł obok Stephanie, a Mikey obok Neon. Spojrzałam na niego, a on cicho się zaśmiał.
- Masz czekoladę, o tu, na nosie. - powiedział przejeżdżając mi palcem po nosku. Nadal miał lewą rękę w temblaku, ale przynajmniej mógł chodzić po akademiku. Wzięłam talerz, nałożyłam na niego cztery naleśniki, polałam je czekoladą i podałam mu. Dobrze wiedziałam, że sam by sobie nie poradził. Blondyn podziękował mi i uśmiechnął się. Jezuu, jaki on ma uśmiech. W tym momencie się rozpłynęłam.
- Za co przebieracie się na Halloween? - przerwała ciszę Joanne. - Ja już mam strój.
- Serio, przecież apel na ten temat był jakąś godzinę temu. - zdziwił się Mikey.
- I co z tego? Będę Grell`em Sutcliffe`em. - powiedziała dumnie i uśmiechnęła się.
- Wow, wysoko mierzysz. - stwierdziłam przypominając sobie kilka odcinków anime.
- A ja będę gnijącą panną młodą, ot co. - powiedziała Dark Sun.
- A masz suknię ślubną? - spytała Joanne.
- Ano mam. Ale skąd, to już moja sprawa. - stwierdziła Kate.
- A ja się przebiorę za ... narzeczoną Frankensteina. - powiedziała Nancy uśmiechając się triumfalnie.
- Mogę też? Będziemy lesbijskimi narzeczonymi Frankensteina. - zaproponowała Neon.
- Może nie od razu lesbijskimi, dobrze? - upewniała się Amber.
- Okay, ale żeby potem nie było, że nie proponowałam. - zaśmiała się Stevie kończąc naleśnika. - A ty, Alice?
- A ja ... nie wiem. - stwierdziłam zamyślona.
- Możesz być jakąś postacią z bajki, tak jak ja. - powiedziała Kate i uśmiechnęła się w moją stronę. Mikey podniósł na mnie wzrok znad talerza, uniósł jedną brew i wrócił do jedzenia. Kiedy to zrobił nagle mnie olśniło.
- Sorry, ja muszę lecieć coś jeszcze przygotować, a ty kolego będziesz mi w tym potrzebny. - zwróciłam się do Mikeya zabierając mu naleśniki sprzed nosa. - Choć, zjesz po drodze. - dodałam, a chłopak nie miał wyjścia, powlókł się za mną z naleśnikiem w ręce.
- Możesz mi powiedzieć o co Ci chodzi? - spytał, a ja tylko przyspieszyłam kroku. - Ciebie na prawdę już nie boli ta noga ... - wywnioskował.
- Nie boli. I bardzo się z tego cieszę. - powiedziałam. - To istne czary. - dodałam i uśmiechnęłam się pod nosem.
- Ty naprawdę chcesz mi coś zrobić. Powiedz tylko, czy będzie bolało.
- Nie, nie będzie. Muszę tylko.. - nie dokończyłam zdania bo w mig znaleźliśmy się u drzwi mojego pokoju. - Wejdź, a ja zaraz wrócę. - powiedziałam podając blondynowi kluczyki. Sama zniknęłam za rogiem korytarza.