SlideShow

6

007. Why don`t you blow me a kiss before she goes?

 No macie, macie. Lekko spóźniony, ale jest odcinek ieroweenowy. Chyba dodałam wszystkich, a jeśli nie, to wrzucę jeszcze odcinek z kacem xD
Tytuł kompletnie nie nawiązuje do treści, ale dałam go tu, bo miałam ten cytat napisany na ręce, a nic innego nie mogłam wymyślić. Mam nadzieję, że tak wyczekiwany odcinek Was uszczęśliwi pomimo, że jest krótki i do dupy ;D *le niska samoocena*
*****
Złapałam Mikeya za rękę i wyciągnęłam go z pokoju. Opierał się,. ale jakoś dałam radę.
- No chodź, bo zaczną bez nas! - krzyknęłam w jego stronę.
- Ale Alice, ja się im tak nie pokażę! - odparł z niechęcią.
- Przestań, miały być przebrania? - to, że pokiwał głową w zupełności mi wystarczyło. - Więc są przebrania, a teraz nie marudź, bo się spóźnimy! - zaśmiałam się i zilustrowałam go wzrokiem. - Jesteś naprawdę niezłym Kapelusznikiem, ale czegoś mi tu brakuje.
- No czego?
- Uśmiechu, mój drogi, uśmiechu! - powiedziałam i narysowałam w powietrzu łuk, który miał oznaczać "uśmiech." Mikey tylko westchnął i powlókł się za mną.
- Nie możemy sobie, no nie wiem, posiedzieć w pokoju? - ciągnął dalej.
- Nie, nie możemy. Nie po to szykowałam salę przez pół dnia, żebyś mi teraz nie pozwolił tam iść. Poza tym to są urodziny Franka, a on chyba chciałby, abyśmy tam byli.
- No dobra. - tym chyba go przekonałam. - Miejmy to już za sobą. - albo nie koniecznie...
*****
Od białych ścian auli odbijały się światła w przeróżnych wzorach, od dyń, poprzez pająki aż po podobiznę Franka. Pod sufitem pozawieszane były uszyte przez dziewczyny czarownice z filcu, a gdzie nie gdzie, na suficie dostrzec można było ponaklejanie, papierowe wycinanki w kształcie kotów. Na stolikach poustawiane były kolorowe drinki, ciastka pieczone przez Dark Sun i No Name (ona sama stwierdziła, że nie będzie się w to bawić), warto dodać, że nazywały się one "ciastka z niespodzianką", więc ze spróbowaniem ich postanowiłam poczekać do momentu, aż będę nieco wstawiona i nieświadoma swych czynów. Jak zwykle było też dużo papierosów i alkoholi, ale to dobrze. Ogólnie w sali panował półmrok, a jeszcze nie wszyscy się zebrali.
- Spóźnieni, hę? - zakpił Mikes i rozejrzał się po pomieszczeniu.
- Oj tam, damy radę. - zaśmiałam się i dostrzegłam machającą w moją stronę rękę.Należała ona do tancerki z kabaretu, jedyna różnica była taka, że tancerka ta była jakoś dziwnie perwersyjna. Podeszłam bliżej, nadal ciągnąc za sobą Mikeya. Tancerka uśmiechnęła się, a ja poznałam w niej Famous Revenge. Kobra usiadł obok dziewczyny i poklepał mi miejsce obok  siebie.
- Czyżby Alicja w Krainie Czarów i Szalony Kapelusznik? - uśmiechnęła się jeszcze szerzej.
- To był jej pomysł. - wyjaśnił Mikey.
- Wyglądacie genialnie! - ucieszyła się, dopiero w tej chwili rozpoznałam w jej stroju Columbię. Na chwilę dosłownie zerknęłam na Kobrę, a dziewczyna zniknęła gdzieś wraz z pluszowym królikiem, który wyglądał jakby przejechała go ciężarówka. Mikey patrzył na mnie spod byka i dopiero kiedy to zauważyłam dotarła do mnie jedna rzecz.
- Przykro mi. - posmutniałam.
- Czemu ci przykro? - spytał z nutą troski w głosie.
- Czemu? Bo nie podoba ci się to, co wymyśliłam. Nie podoba ci się twój strój, nad którym myślałam przez ostatni tydzień, widzę, że nie podoba ci się wystrój sali, a to ją szykowałam. Mogłeś chociaż z grzeczności ją pochwalić. Zachowujesz się jak... - nie mogłam wydusić z siebie tego słowa, bo do oczu zaczęły mi napływać łzy. - Ja się tak staram, a ty nawet mi nie podziękowałeś. Nie musi ci się podobać, ale mogłeś choć zauważyć jak się staram. - wymamrotałam, po czym wstałam i podwijając długą, błękitną sukienkę przeszłam przez tłumek ludzi i zniknęłam za drzwiami wyjściowymi. Na dworze było chłodno, na moich odkrytych ramionach pojawiła się gęsia skórka. Weszłam do akademika, moje trampki delikatnie stąpały po posadzce, a ja szłam coraz szybciej. Po chwili znalazłam się w pokoju. Z hukiem zatrzasnęłam za sobą drzwi i opadłam bezwładnie na podłogę. Podciągnęłam kolana pod brodę i poczułam jak makijaż zlewa się w jedną całość powoli spływając po policzkach wraz ze łzami. Poniosło mnie. Jak zwykle trochę za bardzo. Nie byłam zła na Mikeya, tylko na siebie. Bez sensu robię mu awantury o nic. W tym momencie naszła mnie straszna ochota na powtórzenie tego, co chciałam zrobić zaraz po śmierci matki. Wstałam i na trzęsących się nogach podeszłam do szuflady, wyjęłam z niej czystą kartkę i długopis. Usiadłam przy mahoniowym biurku i powoli zaczęłam kreślić litery.
"Kochani, ani ja, ani wy nie chcieliśmy, aby to właśnie tak się skończyło. Niestety może od samego początku tak miało być? Nigdy Kilka razy zastanawiałam się jakby to było, czy ktokolwiek by po mnie płakał? Nie mam już rodziny, a oni byli jedynym wsparciem. Musicie wiedzieć, że tak naprawdę nie chodzi mi o Was. Problemem jestem ja. Czasem po prostu przychodzi TEN moment i każdy z Was na pewno do tego momentu dorośnie, mój czas już przyszedł. Dorosłam. Bowiem do śmierci trzeba dorosnąć. Trzeba być gotowym przygotowanym na to, co nas ma spotkać. Nie każdemu przypada zaszczyt wyboru tego momentu. Ja takiego zaszczytu doznałam i serdecznie dziękuję tym, którzy mnie na śmierć przygotowali. Nadzieja matką głupich. Ja miałam nadzieję na lepsze życie, jednak zmądrzałam, a nadzieja ulotniła się. Tu spotkało mnie wiele dobrego, zawsze marzyłam o tym wszystkim, zarzekałam się, że będę gotowa poświęcić życie dla dobra ogółu. Jednak miesiąc temu zmieniłam zdanie, bo poznałam smak porażki. Tak, porażki. Bo pomimo, że wygraliśmy jako killjoysi, ja przegrałam jako Alice. Jako Murder Scene. I tak chcę być zapamiętana. Wśród ludzi jako Alice, wśród killjoysów jako Murder Scene. Chcę umrzeć jako Alice, nie Murder Scene. Nic więcej nie potrzebuję, wystarczy, abyście pamiętali mnie taką jaką byłam. A byłam właśnie Alice."
Rozejrzałam się po pokoju. W oko wpadł mi krawat należący do Innocent Murder. Powoli wstałam i sięgnęłam po niego. Był taki miękki w dotyku... Zamknęłam oczy i westchnęłam. Odrzuciłam na bok zawiązany kawałek materiału i zdecydowanym krokiem podeszłam do biurka. Złapałam kartkę i roztargałam ją na dziesiątki małych kawałeczków.
- Nie potrzebuję cię. - szepnęłam i cisnęłam strzępki papieru do kosza. Uśmiechnęłam się sama do siebie po czym otarłam łzy. Byłam teraz inna, odważniejsza, i co najważniejsze - pewna siebie. Usłyszałam ciche stukanie do drzwi.
- Czego? - spytałam nieco rozbawiona całą tą sytuacją.
- Alice ja... - zza drzwi dobiegł do moich uszu melodyjny głos Kobry Kida. Nie wiele myśląc podeszłam do drzwi i złapałam klamkę.
- Niech się dzieje co chce. - szepnęłam do siebie. To dodało mi jeszcze więcej odwagi. Otworzyłam drzwi i z impetem rzuciłam się na szyję blondyna zatapiając w jego ustach swoje drżące wargi. Przymknęłam oczy i jednym kopnięciem zamknęłam za sobą drzwi. Staliśmy na korytarzu i całowaliśmy się. Na początku Mikey był nieco zdezorientowany, po chwili jednak chyba spodobała mu się ta zabawa.
*****
Siedzieliśmy przy stoliku i pijąc wino prosto z jednej butelki uśmiechaliśmy się do siebie. Tak po prostu. Do stolika podbiegły dwie rozbawione postaci.
- Coś nas ominęło? - spytała Amber w stroju kochanki Frankensteina.
- Troszeczkę... - powiedziałam wpatrzona w zielone oczy Kobry.
- A nie poszli byście się bawić razem z nami? - dodała Joanne, która machała burzą czerwonych włosów z peruki.
- Co ty na to, kochanie? - spytałam blondyna. Byłam naprawdę szczęśliwa, że mogłam go tak nazwać.
- No nie wiem, kochanie... - odparł, a dziewczyny wymieniły zaskoczone spojrzenia, po czym obie i Nancy i Unicorn wróciły do tłumu stwierdzając, że nie chcą nam przeszkadzać.
- Pamiętasz, jak kiedyś siedzieliśmy na dachu i ty mi chciałeś coś powiedzieć? - pokiwał głową na "tak." - O co Ci wtedy chodziło?
- A pamiętasz ten poranek po pierwszej imprezie? Chodziło mi o to, że między nami nic nie było...
- Jak to...
- Po prostu. Miałem ci to wtedy powiedzieć, ale te draki nas zaatakowały i nie było potem jakoś okazji...
Do stolika dorwały się psychiczna pielęgniarka umazana krwią i dziewczynka z filmy The Ring. Ta druga postać sprawiła, że o mało nie zeszłam tam na zawał.
- Kate, ty mała cholero, nie strasz mnie tak! - krzyknęłam rzucając w nią żelkiem.
- Spokojnie, to tylko przebranie. - zaśmiała się.
- Dla ciebie to tylko przebranie, a dla mnie postrach dzieciństwa.
- Dziewczyno, weź coś na uspokojenie. - powiedziała Neon, która owinięta w biały kitel sięgnęła po żelka.
- Jej już wystarczy tabletek na najbliższe kilka lat. - uśmiechnął się Mikey, po czym jako moja druga ofiara oberwał zielonym glutem w kształcie miśka.
Kiedy dziewczyny usiadły sobie obok nas, podbiegła dość specyficzna para. Cookie Monster, którego futro posklejane było krwią, szczególnie w okolicach pyszczka oraz piękna wampirzyca, której płaszcz również zawierał "śladowe" ilości krwi. No cóż.... W tej drugiej rozpoznałam Rainbow Acid.
- A tak właściwie, to chciałem ci podziękować za strój. Jest świetny i mówię to, bo naprawdę mi się podoba. - powiedział Mikey patrząc mi prosto w oczy.
- Zaraz będzie tort. - powiedziała wampirzyca. - Chodź Kate, zaśpiewamy sto lat! - więc Ciasteczkowy Potwór, to Chemical House. I wszystko jasne... Nagle w sali zrobiło się dość jasno, a całe pomieszczenie wypełniły oklaski. Wszystko dlatego, że wprowadzili dwupiętrowy tort w kształcie killjoysowego znaku Fun Ghoula. Mikey podniósł się z krzesła i podał mi rękę, abym i ja mogła się podnieść, po czym, również za rękę, podprowadził mnie aż do samego tortu. Wszyscy zaczęliśmy śpiewać sto lat, bo solenizant wreszcie się dopchał na miejsce honorowe, a zaraz za nim ustawił się rządek tych coby bardziej łasych na ciasto. Kolejkę rozpoczynała oczywiście Eternity Dreamer jako księżniczka, która zamiast pieprzyć się sama w wierzy zjadła macochę, a ludzkie mięsko jej zasmakowało, zaraz za nią stanęła Nadine jako również Alice, ale ta z gry opartej na Alice in Wonderland. Jak wydać mamy podobne gusta. Potem była No Name, która wepchnęła się tu tylko dlatego, że to ona dekorowała tort, inaczej pewnie by jej nie wpuścili, bo nawet się nie przebrała. Zaraz za nią ustawiły się Dark Sun, która jak obiecała zjawiła się w sukni ślubnej, które pochodzenia nadal nie chciała zdradzić, Bunny i Weronica przebrane za zombie i Adrenaline Sunshine, oraz Rainbow Acid obie jako wampirzyce.
- Pomyśl życzenie. - powiedziała Neon w przebraniu żony Frankensteina. Warto dodać, że Frankie był wystylizowany na samego Frankensteina. Frank zamknął oczy po czym zdmuchnął wszystkie świeczki na raz, a Stevie... złożyła na jego ustach soczysty pocałunek. W tym samym momencie zobaczyłam w oczach Amber zazdrość, co trochę mnie rozbawiło. Ghoula po plecach poklepał Batman, czyli Party rzecz jasna, a zaraz po nim zrobił to Ray w przebraniu osy* co wszystkich śmieszyło. Frank jako solenizant pokroił tort, po czym okazało się, że dla niego nie starczyło. Neon od razu zaoferowała mu, że jej kawałek zjedzą razem. Uśmiechnęłam się pod nosem. Idealne zakończenie dnia.
______________________
* przebranie Raya za osę jest pomysłem Ady J. bliżej znanej nam jako Stevie, lub Neon Muffin. sam pomysł pochodzi z jej bloga Frerard Affair.

6 komentarze:

yamii

JEZU ALICE I LOVE YOU!! ;* I TEN FRANK! I MOJA STEVIE <3 AH TO TAKIE PIĘKNE!! poza tym cała historia alice i mikeygo jest bardzo romantyczna (czego brakuje mi w wielu ff)! ah! ;D cód, miód i orzeszki! p.s. ray jest osą, bo na twiterze dzień, czy dwa przed halloween napisał: Why are slutty bee costumes so popular this year? Seems every bag is dressed in that round here... / czyli tak sarkastycznie ubrałam go w osę xD anyways! kocham twoje opo i ciebie moje kochanie i wyczekuję na kolejny rozdział! <3 neon muffin

Anonimowy

Cholera. Osa rozwalila mnie już po raz drugi ! Wielkie dzięki ! xD Kurdę no. Pojawię się dopiero przy kacu.. :( No nic. Rozdział i tak genialny.. A scena z listem.. ło.. :3 Jesteś genialna. *nadużywanie słów* Aaa.. No i wybacz za tak mało treściwy i nic nei wnoszący komentarz, no ale.. ;<

QuickSilence

łaaa pojawiłam sie 2 razy czuje sie spełniona <33 forever awkward NoName!

rozdział jest wręcz kjhudsa6ysutdua ;3 me want moar!

podziwiam ze wcisnelas tu az tyle osob łaał :d

ForeverAwkward NoName

Anonimowy

Wczoraj QuickSilence czytała mi ten rozdział przez telefon, bo nie miałam dostępu do komputera, ale dziś przeczytałam go znów XD Nie, nie jest do dupy! A Ray w przebraniu osy mnie rozwalił XD czekam na więcej!!!
Neon Angel

Chemical House

Ależ jestem zacna w tym rozdziale! :3 Bardzo mi się podoba sposób w jaki mnie opisałaś. Serio. :3 Kilka zdań, to niby niewiele, ale mi wystarcza! :] Także dziękuję za Cookie Monstera <3
Wiedz, że na pewno na następny rozdział będę czekać z wielką niecierpliwością! A to dlatego, że uwielbiam czytać tego bloga! Poza tym bardzo lubię, ba, kocham i uwielbiam wręcz Twój styl pisania! Jest GENIALNY! Bardzo mi się to podoba... :] I ty tam z Mikey'em kręcisz XD A dla mnie to jak zawsze nikogo nie ma... :( Bywa...
Ale mimo wszystko jestem zachwycona każdym rozdziałem, i jak już wcześniej wspomniałam, czekam na kolejny rozdział... :] Oby szybko się pojawił <3
pozdrawiam <3

Nancy

aaaaaaaaaaaahahahahahah, dopiero dziś zobaczyłam ten fragment w którym Alice widzi zazdrość nnancy ;P
rany kocham Cię, ten wątek z Alice i Mikeyem jest taki w uj romantyczny, brakowało mi takiego, jest pięknie ;>
pomijając parę szczegółów, ale to moje własne odczucia, Ty to piszesz i robisz to po swojemu, a mi pozostaje tylko rozkoszować się kolejnymi rozdziałami, czeeekam z niecierpliwością, bo zapewne warto <3
wierna nancy xoxo

Prześlij komentarz